Cały dzień na haju

papryczki

Nie będę do niczego namawiał. Opiszę tylko moje osobiste doświadczenia.

Nie pamiętam od kiedy nie jem mięsa. Przyszło to do mnie w sposób naturalny, od wewnątrz, jako skutek rozwoju duchowego nad którym cały czas pracuję. Wegetarianizm jest dla mnie zachowaniem, którym można pokazać, że nie jest się hipokrytą.  Nie można jednocześnie kochać zwierząt i je zjadać. A ja kocham zwierzęta.
Najpierw odrzuciłem mięsa czerwone, potem białe, ryby, a na końcu owoce morza. Zobaczyłem, że przemiana jest postępująca
i zastanawiałem się czy i kiedy przyjdzie mi do głowy porzucenie jedzenia pochodzenia zwierzęcego.
I tu stało się coś dziwnego. Przeskoczyłem etap weganizmu aby z dnia na dzień stać się witarianinem (tak zwane „raw food”).

Nie ukrywam, że bezpośrednią inspiracją był dla mnie ten pan:
Infinite waters (diving deep)
Po prostu emanuje z niego taka radość i pozytywna energia, że zacząłem się zastanawiać na czym gość jedzie:-). Okazało się, że na zdrowej szamce. Pomyślałem, że sprawdzę empirycznie.

Efekty przyszły do mnie zadziwiająco szybko. Po dwóch dniach odetkały mi się zatoki i po raz pierwszy od nie wiem jakiego czasu zacząłem normalnie oddychać. Ustał chroniczny kaszel, pozostałość po ostatnim przeziębieniu. Znikły wszystkie dolegliwości żołądkowe. Wszystkie.  Skończyły mi się problemy z popołudniową i poobiednią ospałością. Nabrałem energii.

Najbardziej zdumiewająca była dla mnie jednak transformacja umysłu. Nigdy nie próbowałem Prozac’a , ale tak to sobie wyobrażam.
Z notorycznego nerwusa i przygnębionego pesymisty w cudowny sposób stałem się radosnym optymistą. Nikt i nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, nabrałem do wszystkiego zdrowego dystansu i wreszcie w pełni zapanowałem nad swoim ego.
Co więcej poprawiło mi się życie rodzinne i wszelkie codzienne konflikty o byle co zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Dołączyłem do grona ludzi, którym jeszcze niedawno zazdrościłem optymizmu i energii życiowej. Czuję się młodszy o jakieś dwadzieścia lat! Wskoczyłem na zupełnie inną, wyższą wibrację.

Przepraszam Cię, jeśli właśnie zmagasz się ze swoimi problemami
i odbierasz moje słowa jak radosne ćwiergolenie jakiegoś popierdoleńca, któremu odbiło i postanowił jeść tylko surowe
…ale taka jest moja rzeczywistość.
Przemiana jest dla mnie tak szybka, zaskakująca i konkretna, że zapragnąłem się tym podzielić ze wszystkimi, których znam i dobrze życzę.

Przechodząc na ten model żywienia nie zastanawiałem się co będę jadł. Wiedziałem tylko, czego nie będę spożywał. Okazało się, że efekty są tak zdumiewająco pozytywne, że nawet nie tęsknię za ulubionymi kiedyś potrawami.
Co ciekawe lepiej teraz wyczuwam dysonanse przy strojeniu gitary – bardziej ufam własnym uszom jak tunerowi – tego w ogóle się nie spodziewałem. Przez cały dzień, już od tygodni, czuję się jak na haju.
I podoba mi się to.

Dopiero będąc witarianinem zacząłem czytać o witarianizmie
i zdobywać na ten temat więcej informacji. Podobno w okresie wstępnym występują przykre objawy związane z detoksem organizmu. Ja tego nie doświadczyłem, może dlatego, że od wielu lat nie jem mięsa. Zaskoczyło mnie również bogactwo przepisów na potrawy witariańskie. W tej chwili nie wyobrażam sobie odejścia od tego modelu życia.

Reasumując: nie namawiam ale czułbym się źle trzymając takie doświadczenie tylko dla siebie.

Miłego dnia.