Niedawno pewien biskup powiedział: „”Kto nie modli się do Boga, modli się do diabła.” No właśnie. „Czyli można nic nie robić a jednak coś robić…” – skonkludował mój kolega na fejsiku.
Osobiście uważam, że można być dobrym człowiekiem czyli nie mieć związków ze złem/diabłem i nie modlić się do Boga. Zastanawiałem się więc skąd biorą się takie myśli dlatego postanowiłem zrobić własne dochodzenie, żeby mieć świadomość w jakim kontekście zostały sformułowane.
Surprise! Biskup cytował papieża ….a papież francuskiego pisarza Leon Bloy. Polecam mały research na temat tego człowieka i zaznajomienie się się z innymi cytatami z jego twórczości. Wtedy można lepiej zrozumieć cel takich wypowiedzi.
To podobny klimat do wojny z terroryzmem czy innymi wydarzeniami z przeszłości – świadoma polaryzacja ludzi zgodnie z zasadą „kto nie jest z nami jest przeciwko nam.” Jednak mnie, bardziej od „politycznych aspektów” interesuje wymiar duchowy takich myśli i łatwiej jest mi przyjąć inną myśl wyrażoną przez Jezusa (wdłg. ewangelii mojego imiennika Marka): „Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”. Czyli inaczej mówiąc: kto nie modli się do diabła, modli się do Boga.

Można nic nie robić i coś robić….
Im mniej się robi, inaczej mówiąc im bardziej nic się nie robi (powstrzymując się nawet od myślenia), tym lepiej się medytuje. Jest to też pewna forma modlitwy, ponieważ za tym działaniem lub jak kto woli niedziałaniem stoi przeważnie intencja dążenia do prawdy czyli w moim rozumieniu, świętości.
Tutaj jednak pojawia się kwestia nic nierobienia bez żadnej intencji, jak domniemywam, czyli pogmatwanie logiczne stawia przed naszym rozumem większe wyzwanie.
Może po prostu chodzi o tak zwany grzech zaniechania?
Choć przypowieść Jezusa o zmarnowanych talentach brzmi dość okrutnie i nie takiego Boga/Pana pragnę, to jednak na pewnym poziomie abstrakcji da się tą lekcję zrozumieć. Niepodejmowanie działania właściwie w każdej sferze życia ciągnie nas w dół lub do tyłu.
Zaniedbany biznes upada, roślinka, której nie podlewamy usycha, relacje międzyludzkie, których się nie pielęgnuje też zamierają.
To jednak nie ma nic wspólnego z mściwym starcem, który tylko czeka na to, żeby nam dołożyć za złe zachowanie ani z pełzającym wężem, który czai się by nas ukąsić. Tak naprawdę to właśnie ten dualizm odciąga nas od prawdy i miłości. Nie ma dobra ani zła absolutnego. Są tylko działania i ich konsekwencje – karma.

Miłość i strach (to nie nienawiść jest przeciwieństwem miłości) znajdują się na tej samej skali tyle, że po przeciwległych stronach. Człowiek nie jest oddzielony od tego, co obserwuje i czego doświadcza. Stanowimy jedną całość z kosmosem, jesteśmy zbudowani z tego samego materiału.
Problem w tym, że zbyt często modlitwa to zwracanie się do zewnętrznego bytu aby coś wybłagać albo bezmyślna afirmacja prawd przekazanych nam w formie wierszyków do odklepania, najlepiej na kolanach, żeby podkreślić swoją małość.
I tak stajemy przed źródłem wszystkiego międoląc nerwowo w rękach beret albo inne nakrycie głowy i w poczuciu strachu i onieśmielenia mamroczemy półgębkiem nasze prośby. Gorzej – często stoimy tak przed przewodnikiem, który tylko obiecuje, że zabierze nas do źródła a później prowadzi nas okrężną i trudną drogą aby uzasadnić swoje istnienie i wyciągnąć od nas wyższe wynagrodzenie.
Zamiast tego powinniśmy nauczyć się czerpać ze źródła okazując mu nieustającą wdzięczność za to, że zaspakaja nasze pragnienia.
Modlitwa powinna być świadomym sposobem manipulowania rzeczywistością materialnego świata za pomocą myśli, emocji i odczuć. Jest to pewna technologia, którą może posługiwać się każdy człowiek i wielu ludzi się nią posługuje. Właściwie każdy akt zmiany otaczającej nas rzeczywistości według naszych myśli (pomyślność) jest wysłuchaną modlitwą.
Coraz częściej mówi się o wpływie świadomości na rzeczywistość w kontekście twardych, naukowych badań z zakresu fizyki kwantowej i różnego rodzaju coachingu w sporcie i biznesie. Naukowcy odkrywają to o czym mistycy wiedzą od tysiącleci.

Technologia skutecznej modlitwy i czynienia cudów jest w teorii prosta.
- Spośród wielu możliwych opcji, które pojawiają się w naszej świadomości w postaci myśli wybrać tą, którą chcemy zmaterializować.
- Wzmocnić ten obraz za pomocą swoich emocji
- Osiągnąć na poziomie czakry serca odczucie istnienia pożądanego przez nas stanu rzeczywistości.
Zrobione. Samo się materializuje.
Oczywiście praktyka jest nieco trudniejsza i wymaga często lat poszukiwań, doskonalenia się i ćwiczeń mających na celu zrozumienie probabilistyczno energetycznej struktury wszechświatów. Ale zanim zaczniemy uzdrawiać chorych na raka możemy zacząć pracę nad naginaniem rzeczywistości od myślowej rezerwacji miejsca parkingowego pod supermarketem.

Moc jest w Tobie. Tego właśnie obawiają się przywódcy polityczni i duchowi, którzy robią wszystko, aby poróżnić Cię z innymi tylko po to, żeby korzystając z Twoich myśli realizować swoją rzeczywistość.
Dzisiaj Środa Popielcowa. Warto o tym pomyśleć posypując głowę popiołem aby powstać z niego ….jak Feniks.
Pomyślności.